Wspomnienia Danieli z czasu pracy w korporacji.

Daniela Werowska tuż po ukończeniu studiów filologicznych, podjęła się pracy w korporacji. Ciężki to był los. Miasto Wapieni liczyło blisko dwa miliony ludzi. Była to agencja reklamowa. Daniela swoim seicentem musiała podróżować między Centrum a  trzema filiami. Ale zarabiała dobrze. Była ostrożnym kierowcą. Podpadała jednak szefowi, który ją wyczuł - że jest słaba psychicznie. Jednak Daniela się nie poddawała. Brała zlecenia jak popadnie, uwielbiała nadgodziny. Z co niektórymi kolegami i koleżankami w pracy była skonfliktowana. Ale mogła liczyć na wsparcie rodzinny zza Wielkiej Wody. Nie miała czasu dla siebie, dla Elle Nofaque. Pisała w tym czasie opowiadanie "Cmentarne Nowele". Miało swoich fanów. Jak jej powiedział raz ojciec - Stanley Werowsky - jeśli ktoś wyczuję, że ktoś jest słaby psychicznie - wtedy się nad nim pastwi. Daniela w każdej pracy prawie podpadała szefom. Brała garściami tabletki uspokajające. I często się modliła. A jej modlitwy zazwyczaj były wysłuchiwane. W końcu pewnego dnia w czasie wieczornej kąpieli - wyczuła guzek w lewej piersi. Wpadła w panikę. Nazajutrz pojechała do prywatnej kliniki na badania. Pobrano biopsję. Wtedy to - pierwszego lipca dwutysięcznego roku postanowiła złożyć wymówienie i uciec do Werowa na dwa miesiące. Czekać miała na wynik badania dwa miesiące. Ale młody pan doktor zalecił spokój. DAniela szybko spakowała rzeczy, kocura Kiciusia  - który z nią podróżował seicentem i wyruszyła w stronę Werowa. Był to już inny kanton. Kanton Lessański. Praca w korporacji, mobbing, bycie w pracy jak ogień - to ją wykończyło. Zdała klucze do wapieńskiego mieszkania i wyjechała do rodzinnego domu. Wtedy to  - skorzystała z usług Aarona Tarchera, który przyjmował w Wichrowym Mieście - w kantonie lessańskim - oddalonym od Werowa o 40 kilometrów. To wtedy  - w lipcu dwutysięcznego roku odbyła przyspieszoną psychoanalizę bez kozetki w liczbie stu. Codziennie po kilka godzin. Ale jak wiemy, zerwała ją i poszukałą dobrego specjalisty rodzinnego. "Ora et labora" - to często jej towarzyszyło od dziecka. Miała dwa miesiące oczekiwania. Na wyrok lub na cud. Ale jako osoba, która przyszła na świat z pokaźnym zasobem intuicji - wierzyła żę będzie dobrze.  Werów na nią czekał w oddali. A co do korporacji - była to agencja reklamowa "Style 9". Daniela jako kalwinistka głęboko wierzyła w predestynację. Spakowała rzeczy i uciekła do Werowa.

2 komentarze:

  1. Wszystko ładnie nakreśliłeś Jarku, akcja wyraźnie nabrała tempa. Praca w korpo to faktycznie nic przyjemnego, istny wyścig szczurów... to nie moja bajka! Te trudne słowo na końcu - predestynacja... przyznam, że jest mi obce. Ale ja aż tak się nie zagłębiam w religię. Z zainteresowaniem będę śledzić dalszy ciąg Twojej powieści.

    Przesyłam pozdrowienie i :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I Daniela wyścigu nie wytrzymała. A predestynacja - to wiara kalwińska w przeznaczenie. Ale w głębi swej młodej duszy była "Staro - Chrześcijanką " :) Również przesyłam serdeczności :)

      Usuń

Dobra wiadomość dla Czytelników Danieli ;-) .

  źródło zdjęcia:-> Redro.PL   Czas biegnie nieubłaganie. Pisanie od roku 2000 "Wielkiego Oczekiwania" powoli dobiega końca. W...