Daniela w czasie Nowiu Księżyca.

 Dla Danieli Nowie Księżyca były wielkim świętem. Wtedy to wstawała nad ranem, by pójść na zakupu, do wioskowego sklepu, na drugi koniec. Nie było jej już tutaj dość długo. Kupiła mleko, mały chleb krojony, wodę mineralną, gdyż ta -  z wodociągów werowskich była niezbyt czysta. Niestety, ten Nów Miesiączka był niewidoczny. Gdy wypadał w piątek - sprzątała w sobotę. Istoty z łąki daleko omijały dworek na wzgórzu. Daniela wracając ze sklepu często widywała znajomych, czasem krewnych, ale i nieznajomych także. Wypuściła Znajdę Kajtka na pole, kocur Kiciuś dostał porządną porcję skórek po kiełbasie i trochę karmy - za którą mniej przepadał. Tak ! Nów Niewidoczny ! Ale jak to pewna mądra księga mawiała - nowie dla Istot Wiary były czasem głębokiego relaksu. Daniela osiągnęła stan równowagi fizycznej i psychicznej. Jadała w piątki głównie mleko i kluski z serem bez cukru. Miesiączek bardzo oddziaływał na jej życie, podobnie jak Pełnie.

O tym, jak Daniela na swej drodze spotkała kogoś niezwykłego.

 Daniela w czasie studiów w Wielkim Mieście zajęta była głownie dwoma kierunkami studiów: filologią lessańską  - oraz studiami historycznymi. Wszelakie imprezy ją omijały. W weekendy wyruszała do Werowa, sto kilometrów od swej Alma Mater. Tak, typem imprezowiczki jednak nie była. Uwielbiała książki. Przychodziły do niej różnymi drogami: a to poprzez sklepy stacjonarne, a to poprzez sklepy w raczkującym internecie. Daniela przeżywała wszystko razy dwa. Uczęszczała jeszcze do Aarona na "psychoanalizę" bez kozetki. Ale wszystkiego - nie mówiła. Nastał jednak pewien szczególny dzień. Jak wspomnieliśmy - Daniela była w terapii i z jej dobrodziejstw korzystała, ale zażywała tez leki na depresję. Ale Aaron nie chciał zdradzić swej diagnozy. Daniela miewała bowiem krótkotrwałe paranoje. Ale wróćmy do pewnego dnia, w zimnym - 1999 - ym roku. Pewnego dnia do jej drzwi zadzwonił kurier z książką o depresji. Daniela otwierając drzwi - oniemiała. Nigdy kogoś takiego nie widziała. Niebieskooki brunet, z długą brodą - przypominającą świętych widzianych w Kościołach. Szczupły i jej wzrostu. 

- Pani Daniela Werowska ? - zapytał.

- Tak to ja. 

- Mam dla Pani przesyłkę. Opłaciła pani przelewem na poczcie. Wymagany tylko podpis.

- Danieli zatrzęsły się ręce. Chwyciła formularz i go podpisała.

- Dziękuję Pani, miłego dnia !

- Miłego dnia i Panu życzę.

Po czym kurier kurtuazyjnie sam zamknął drzwi i się uśmiechnął.


Nie miał identyfikatora. Firma kurierska też nieznana. Daniela oniemiała. Przypominał kogoś. Przypominał ! Tak ! Ale sama nie wiedziała kogo. Był a raczej wyglądał jak jakaś postać z Biblii. Ze Starego Testamentu. 


A to był pewien Dobry Człowiek, który przez następny rok na przemian z innymi posłańcami rozmaitego kalibru przewijał się przez jej wielkomiejskie mieszkanie.

I Ten "Dobry Człowiek" - ten "Anioł" jak określiła go Daniela, wywrócił jej życie do góry nogami . A pewnego dnia stanął z książkami w jej domu i mrugnął : "Tak ! Dasz radę!". I Daniela dała radę. Okupiła to ciężkimi jednak chwilami potem.

Dobra wiadomość dla Czytelników Danieli ;-) .

  źródło zdjęcia:-> Redro.PL   Czas biegnie nieubłaganie. Pisanie od roku 2000 "Wielkiego Oczekiwania" powoli dobiega końca. W...