Słońce i Księżyc tańcują na Niebie.

Nadranny spacer - same Anioły.
Wizyta w Banku, na Poczcie, i w sklepach - jakże ciekawa.
Tuż za rogiem czeka wielka przygoda.
Anioły, Archanioły i Ziemia.
I elektroniczne Anioły Stróże.
"Któż z nami? Któż przeciwko nam"?
Tabletki Szczęścia każdy jakieś zażył.
Wzmacniam się magnezem, miętą oraz melisą.
I Gwiaździstej Nocy wypatruję.
Czy ufać Przepowiadaczom Pogody?
Mędrzec w Podziemnym Świecie wciąż czyta skomplikowane horoskopy.
W 2017 roku - coś mi się wyśniło.
"Przed pochwyceniem". Przed ucieczką z Aniołami w nieznane.
A mieszkam w ciekawym miejscu.
Gdzie słychać głosy nad ranem pełne lamentacji i Płaczu.
Każdy z nas dźwiga jakiś Krzyż.
Ja wierzę.
Ja mocno wierzę.
Byłem niedowiarkiem, który uwierzył.

Płomienne włosy Loretty i czasem Moje.

Tajemnicza Loretta gra na akordeonie.
Tajemniczy Most spina dwa Światy.
Tańczę i tańczę w rytm przodków pieśni.
Słowianie, Celtowie, Germanie -
- ich krew płynie w naszych żyłach.
Pamiętam czas - gdy dwie dekady temu -
 - grajek grał na akordeonie przed mym blokiem.
Pieniądze mu rzucaliśmy.
Mleko, szklanka mleka !
Wieczny Post także dla nas.
Potężni nasi Archaniołowie.
Potężni nasi zmarli.
Mróz nad Krajem Lessów nastał.
Lurowata kawa gotowa.
Z fusów tej nocy wróżyć nie będę.
O Tajemnicza Loretto !
- Jakże podobna jesteś do mej Matki.
Me włosy też płoną w świetle rachitycznego Słońca, także zimą.
Słowiańskie Sławy, Celtyckie Loretty.
I Starsi Bracia w Wierze, których krzyk wciąż słychać.

Nów, Nów i Po Nowiu. 24/25 XI 20120 roku.

Nów niestety w Krainie Lessów był niewidoczny. Ale zachęcam do obserwacji wschodów Słonka - często przez szyby naszych mieszkań wychodzących na Południe widać eklipsę. Ja eklipsę nauczyłem się obserwować w 2017 roku. Eklipsy Słonka i Miesiączka. Księżyc towarzyszy mi od zawsze. Mój pierwszy sen z dzieciństwa to kolorowa fotografia koło domu mojej zmarłej Śp. Babci Heleny : milion rowerów i nad nimi tysiące Miesiączków. Sny można rozpatrywać na wiele sposobów. Kraj Lessów mlekiem i miodem płynie. Na Nowiu się odradzamy. Jak Feniks z Popiołów. Aktualnie u mnie dym gorącej kawy zbożowej miesza się z zimną rozpuszczalną i dymem elektronicznych Aniołów Stróżów. Z jednym dzielnie walczę. Słucham Hymnów Anglikańskich. Te to mają chorał. Mój rytm dobowy wyznacza Miesiączek. "Wielkie Oczekiwanie" wciąż się piszę, powalczymy na wiosnę o wydanie w formie elektronicznej. Piękna, gwiaździsta Noc nad Krajem Lessów nastała. Same Anioły Stróże widzę.

Nów Miesiączka -
 - krótkowzroczne me oko Cię nie dostrzegło.
Lornetka gotowa była.
Teleskop wszak nam niepotrzebny.
Wczoraj Gwiazdę Wieczorną widziałem.
Tuż nad sąsiednim blokiem.
Często w trajektoriach planet  - widzę same Anioły.
Trajektorii komet - jak w 1997 roku wypatruję.
Miesiąc temu nad ranem  - bolid widziałem.
Niebiańska Jeruzalem !
Do Ciebie wędruję dusze Ludzi i Zwierząt.
Czy reinkarnacja istnieje?
To pytanie zadałem Mędrcowi.
Jednak On wciąż czyta  zatroskany horoskopy.
I wszyscy w trajektoriach gwiazd, planet i Miesiączka - Dusze widzimy.

Poranne Refleksje na Nowiu Księżyca.

Krzątaninę miałem. Kocham swoje Miasto - co Uzdrowiskiem mam być. Spacerowałem i nad ranem i o świcie, i wtedy gdy nad Cmentarzem już było przepiękne Słońce w znaku Wodnika. Mieszkanie mam wyglancowane. Samych znajomków spotykałem. Słucham piosenki "Heroes" Mansa Zelmerlowa. Zaparzyłem słabej i zimnej jak ma Bohaterka kawy, mięta stygnie, kawa zbożowa też. Zainwestowałem w nowego elektronika - mam ich aż sześć. Jeden ma moc ogromniastą, dlatego też oszczędzam go. Mam Płaską Ziemię, Nobla może nie dostanę - ale komuś zawsze miłym słowem mogę pomóc. Świeci Lampa. Zaś pewnikiem już niebawem, pod wieczór - zaobserwować będzie można eklipsę. Ktoś mnie klepie po ramieniu i ugniata kręgosłup. Jak moja Kocica - Tup Tuś. Odeszłą za Tęczowy Most w 2015 roku. Ale jej duch jest obecny. Plany mam dalekosiężne - latem Rzym, potem Skandynawia, bo ja chłód uwielbiam ! I jestem fanem Konkursu Piosenki Eurowizji - Gabi dała z Siebie wszystko ! A teraz sen, lekka zimna kawa, mięta, silny elektronik i kawy zbożowe tez mam pod ręką. Na Płaskiej Ziemi mieszkam - i jak to koleżanka z czasów niedoli określiła : jesteście Panowie Dżentelmenami. Dżentelmenem jestem, przyznam się. Laurka od niej: "Żyję pod osłoną Nieba więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.". I mam pełen komfort termiczny. Ktoś głaszcze mnie po ramieniu. Trzymajcie się !

Nocna Ćma - wspomnienia z lipca.

Nocna Ćma.

Strzegła mnie.
Właśnie zakończyła swój żywot.
Wczoraj potrójną eklipsę widziałem.
Kraj Lessów mlekiem i miodem płynie.
Odprowadzone dusze przodków.
Lampy Zmierzchowe płoną.
Wiatr od Południa nas strzeże.
Trajektorie komet.
Trajektorie samolotów.
Armia Boga wszędzie.
Mleko już gotowe.
Deszcze życiodajne idą.
Dym z papierosa elektronicznego miesza się z dymem stygnącej kawy.
Peany ku czci Miesiączka piszę.
Wszędzie już tylko dusze -
 - żelazkowate kształty wzbijają się do góry.
Dzień nastał, Noc nastała.
Anioły Stróże nas strzegą.

Północny Kraj - z Annałów Bloga.

W północnym kraju mieszkam.
Tam - w małym miasteczku.
Nikogo od dawna nie odwiedzam.
I pies bezpański nie odpowiada na "piesku".
Północny Kraj - gdzie niebo szare.
Obłoki suną po strzelistych dachach.
Nikt tu serdeczności nie oddaje.
I wszyscy żyją w historii strachach.
Ten Kraj jest bardzo dumny - liczę jego Bohaterów w pogrzebowych stosach.
On nigdy nie będzie trudny -
 - dla Ludzi sunących po obłokach.


Z annałów Bloga na Bloxie - Autoportet.

Słowiańskie imię noszę.

Słowiańskie nazwisko też.

Lecz kosztów żadnych nie ponoszę. 

Za wszechświat wzdłuż i wszerz.

Piwne oczęta mam - po dość odległych przodkach.

Spójrz w nie  - a Ja Tobie dam - prztyka w Twój Rzymski  nosek.

W tej Krainie Lessów wszystko dziwne !

Same półcienie pałętają się.

I budzą budzą nad ranem wszystkich.

Wtedy, gdy Ja zazwyczaj nie śpię.

"Wielkie Oczekiwanie" - fragment wysłany do Novae Res.

Nazywam się Daniela Werowska i mam 30 lat. Urodziłam się 19 maja 1970 roku w Wichrowym Mieście. Jestem pracownikiem korporacji. Z wykształcenia jestem filologiem. Cierpię na nerwicę i depresję. Uwielbiam sherry, kawę i papierosy. Po Kraju podróżuję swoim niebieskim seicentem. Kraj Lessów leży na południu Północnego Kraju. W Wielkim Mieście zostawiłąm przyjaciół i rodzinę. Jestem protestantką. Jestem też potomkinią lokalnej szlachty.

Do Werowa przybyłam pierwszego lipca 2000 roku. Wiosna byłą niezwykle duszna i gorąca. Wzięłam dwa miesiące bezpłatnego urlopu, żyję już i tak na kredyt. Mam za sobą dwie próby samobójcze. Pierwszej dokonałam na studiach, połykając siedem tabletek Afobamu. Na szczęście wszystko zwymiotowałam. Drugiej próby dokonałam niedawno, nad Nową Rzeką, tnąc się. Na szczęście przeżyłam. Trafiłam do Pani Doktor i do bioenergoterapeuty. A to wszystko po nieudanej psychoterapii, zachęcona do niej przez mojego brata, który sam jest psychologiem. Rodzina moja , rodzice i brat zostali za Wielką Wodą. Jestem sama jak palec. Przeszłam też ustawienia systemowe. Z nich wynikało, że to Ja jestem kozłem ofiarnym.Trafiłam też do bioenergoterapeuty, który powiedział, że przeżyłam, bo mam mocnego Anioła Stróża. I że czeka mnie świetlista przyszłość. Jednak zalecił on poszukiwanie specjalisty, któy trafi w lek.

Pani Doktor, do której trafiłam, rozpoznała zaburzenia lękowo – depresyjne. Dostałam Xanax i Seroxat. Jestem wrakiem człowieka. W korporacji mnie prześladował Szef. Nienawidzi on zdaniem kolegów i koleżanek inteligentnych ludzi. A pracuję w agencji reklamowej. Jestem odludkiem. Po prostu, stronię od ludzi.

Piszę wiersze, co mi pomaga. Jestem romantyczką. Uwielbiam patrzeć w nocne, rozgwieżdżone Niebo. I w Księżyc. Piszę poezję. Nie mam narzeczonego.

Werów leży na Południu Kraju. Otoczony jest wspaniałymi wzgórzami pełnymi strumieni i wąwozów. Jestem jednak Dzieckiem Nocy. Mój pierwszy sen z dzieciństwa to obraz milionów Księżyców i mnóstwo rowerów naokoło nich. Uwielbiam słuchać relaksującej muzyki. To podobno podnosi poziom serotoniny. Jednak z cukru i soli zrezygnowałam całkowicie.

Podobam się mężczyznom. Mam piwne oczy po odległych przodkach i kasztanowe włosy, które pod Słońce wydają się być czerwone. Jako dziewczynka cierpiałam na zaburzenia odżywiania. Kiedy mam dobry okres tyję, kiedy przeżywam lęki i łąpię doły – chudnę. W każdej pracy podpadałąm szefom. Dążę do tego jednak, by być w pełni niezależną kobietą.

Ukochany Werów to wioska na szczycie któej stoi Dworek. Parter jest murowany, strych jest drewniany. Został wzniesiony przed Potopem Szwedzkim, przez moją Przodkinię, Ariankę, Adelajdę Pent. Adelajda była kobietą – samoukiem. Byłą astronomem, zajmowała się astrologią też jak i ziołolecznictwem. Korespondowała z najtęższymi głowami zachodniej Europy. Zniknęła w tajemniczych okolicznościach, zostawiając Męża i dwójkę dzieci.

Dworek był juz wielokrotnie remontowany. Rodzice i Brat zza Wielkiej Wody przysyłali mnóstwo pieniędzy na jego remont, akurat kiedy Ja byłam w Wielkim Mieście. Dworkiem opiekuje się Pani Czyściocha, która uwielbia gotować, sprzatać, prać oraz kocha jak Ja koty i psy. Dworek wielokrotnie przewijał się w moich snach, na strychu jest Galeria Przodków. Boję się tych portretów, łypią na mnie oczami. W dzieciństwie często uciekałam do piwnicy, by przeżyć lato. Zaczęłąm nawet pisać "Pamiętnik ze świata ciemności". Bo upały mnie dobijały. A rok 2000 był wybitnie upalny.

Nad Krajem Lessów ścierają się dwa klimaty: podzwrotnikowy, i polarny. Klimat mamy iście szalony. Przepowiadacze Pogody ukuli nawet termin: żyjemy w Kraju o umiarkowanym klimacie i o nieumiarkowanych wahaniach. Nie trzeba wyjeżdżać za Granicę, by poczuć się jak na Południu Europy. Zresztą boję się latania samolotami. Wszędzie przemieszczam się swoim seicentem, albo busami lub autobusami.

A teraz kilka słów o Adelajdzie Pent. Jak wspomniałam, była Arianką, przez co stała nieco z boku swojej Rodziny. W annałąch dworku odkryłam, że zbudowała lunetę wcześniej niż Galileusz. Była samoukiem. Reszta jej familii była kalwińska. Z jej pamiętników pozostały strzępki. Pisała po polsku i po łacinie. Dwa lata lektoratu łaciny na filologii polskiej pozwolił mi na odczytanie tych urwanych informacji. Kiedy nadeszła Kontreformacja, Adelajda ze szczytu Pagórka obserowała z oddali płonące dworki innowierczej szlachty. Prawdopodbnie uciekła na koniu na Południe, nie zostawiając żadnego śladu.

Kraj Lessów to kraina mlekiem i miodem płynąca. Pełno jest gorących, cudownych źródełek. Pełno jest dzikiej przyrody. Kiedyś zachęcałąm okolicznych Rolników, których pracę niezwykle szanuję, do agroturystyki. Niektórzy posłuchali mej rady. Sama sobie organizuję ten wypoczynek.

Panicznie boję się pająków i innych owadów. Jednak dworek był od nich zupełnie czysty. Po przyjeździe od razu zabrałam się za przemeblowanie parteru i gruntowne porządki, a Pani Czyściosze dałam wolne.

Biorę garściami Afobam. Palę papierosy . W weekendy piję sherry. Swoim zachowaniem i histeriami spowodowałam, że wszyscy ode mnie uciekają. Także panicznie boje się dentystów i lekarzy. Mam dwa miesiące, by uporządkować swoje życie. W dzień śpię, żyję w nocy. W dzień szczelnie zasłaniam żaluzje. Musiałam przerwać psychoanalizę bez kozetki.

Żyję od świtu do zmierzchu, od zmierzchu do świtu. W dodatku niedawno zmącił mój spokój fakt, że odkryłam dzięki Internetowi swoje żydowskie pochodzenie. Więc jestem Lessanką i Żydówką. Zresztą od dziecka byłam inna. Co wmawiali mi wszyscy naokoło. Byłam kozłem ofiarnym. Nienawidzę dużych miast. Nienawidzę Wichrowego Miasta ani Miasta Wapieni. Lato spędzam w piwnicy, przynajmniej dnie, byle jakoś funkcjonować. Kiedyś byłam histeryczką, teraz wszyscy dali mi spokój. Nie mam żadnych powierników w realu, tylko same znajomości internetowe.

Przeszłam ustawienia systemowe. Widzę i czuję więcej. Ludzie ode mnie uciekali często, bo czytam z nieświadomości zbiorowej. Kocham jak moja przodkini astrologię, astromancję i wszystko co niezwykle. Parny rok 2000 to rok nadziei. A mam mocnego Anioła Stróża. Ma na imie Marek. Często widzę eklipsę Słońca i księżyca.

Odsiecz Nocna.

.Odsiecz jak zwykle nadeszła.
Oczekiwałem jej wśród otwartych ran.
Ale kostucha z kosą do mnie podeszła -
 - wskazując ścieżkę do zaświatów bram.

Leżąc na łące pokrwawiony - słyszałem dziwne odgłosy.
Lecącą krew powstrzymały strupy.
Wsłuchiwać się zacząłem w pobliskiej rzeki szlam.

Coś jednak odratowało znienacka!
Pytam siebie? Co to było?
Odsiecz zwykle przychodzi prostacka.
Popatrzyłem za siebie, tam.

Zobaczyłem Anioła i diabła.
Nieziemski był to widok.
A więc odsiecz z niebios spadła.
Bo Anioł na polu bitwy w końcu został sam.

Uniknąłem smrodu siarki.
Straszono nas nią od narodzin.
Przebrały się jednak wszystkie ziemskie miarki.
Oczekiwałem odsieczy przez wiele nocnych godzin.


Dobra wiadomość dla Czytelników Danieli ;-) .

  źródło zdjęcia:-> Redro.PL   Czas biegnie nieubłaganie. Pisanie od roku 2000 "Wielkiego Oczekiwania" powoli dobiega końca. W...