Przygotowania do Pełni Księżyca we Dworku na Wzgórzu.

Daniela była rannym ptaszkiem. Obudziła się w dniu przed Pełnią Księżyca o godzinie 5.25. Nalała kocurowi mleka, wypuściła Kajtka Znajdę i wsiadła do seicenta. Samochód zaparkowała pod Cmentarzem. A następnie szybkim krokiem wyruszyła do centrum Miasteczka. Miała na szyi medalik z Matką Boską - podarowany przez rodzinę zza Wielkiej Wody rok temu, na Boże Narodzenie. Nie było jej raptem poza domem kilkadziesiąt minut. Napotykała samych nieznajomych - a to rowerzystę z wąsem, a to jakichś brodaczy w okularach przeciwsłonecznych, prowadzących swe samochody spokojnie. Wszak była Niedziela. Dworek był wysprzątany. Daniela pospiesznie wróciła do samochodu i odjechała w stronę dworku. Otworzyła okna i wzięła lodowaty prysznic. Zbliżała się Pełnia Księżyca w znaku Wodnika - czas głębokiej regeneracji sił. Dworek jak wspomnieliśmy lśnił czystością. W Niedziele Daniela jadała zwykle zupę pomidorową. Chudła z jedzenia. Ceglasta komórka milczała. A niedziele były już zarezerwowane dla lektury dzieł historycznych lessańskich noblistów  i historyków. Był parny i deszczowy lipiec dwutysięcznego roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dobra wiadomość dla Czytelników Danieli ;-) .

  źródło zdjęcia:-> Redro.PL   Czas biegnie nieubłaganie. Pisanie od roku 2000 "Wielkiego Oczekiwania" powoli dobiega końca. W...