Daniela latem.

Daniela źle znosiła lato. Miała oliwkową karnację i piwne oczy - po odległych przodkach. Bardzo szybko się opalała. Znajomi często jej powtarzali - że wygląda latem i jesienią wczesną jak Murzynek. Ale Daniela jak to Daniela - nieufna była jakimkolwiek komplementom. Lato ją zupełnie dobijało. Była Dzieckiem Nocy. W dzieciństwie potwornie bała się burz, ale teraz - jako trzydziestoletnia  i dojrzała kobieta - z utęsknieniem ich wypatrywała. Często żartowała przez telefon z przyjaciółkami i rodziną dalszą i bliższą - że "neurony w czasie burzy lepiej jej pracują". Był to fakt. Daniela często zarywała noce na lekturze dzieł Noblistów i dzieł historyków. Miała dwa fakultety: filologiczny i historyczny. Niegdyś zamierzała studiować filologię klasyczną, z pasją opowiadając o tym swej lektorce łaciny - "że zamierza poznać wszystkie języki romańskie". Ale Pani Lektor doradziła Danieli pozostanie na studiach filologii lessańskiej i na historii. Daniela uwielbiała dniami rozmawiać poprzez swą ceglastą komórkę z kim popadnie. Ale dopiero po zmroku. Był parny i deszczowy lipiec dwutysięcznego roku. Dworek lśnił czystością. Daniela dzisiejszego dnia wybrała się po dwa mleka, kawy zbożowe i mały chleb krojony. wszędzie towarzyszył jej kundelek Kajtek - Znajda i olbrzymi kocur Kiciuś. Natknęła się na radiowóz jadący w górę Werowa, w stronę Cmentarza Cholerycznego. A potem dochodząc do głównej arterii łączącej Werów ze Światem - napotykała zwykle nieznane rejestracje. Przeszła blisko sto godzin psychoanalizy bez kozetki. Związki z Aaronem zerwała. Postanowiła sobie już radzić sama. Zauważyła ostatnio - że mało jadła. W Kraju Lessów istniały dziwne anomalie klimatyczne. Ten Kraj leżał bowiem na styku mas polarnych i mas zwrotnikowych. Tak więc każda pora roku była tutaj misz - maszem. Daniela nie odważyła się jednak nigdy lecieć samolotem - w przeciwieństwie do swego Ojca Stanley'a . Zaliczyła jeden lot helikopterem w nieszczególnym dla jej zdrowia okresie. Daniela była ambitna: latem - odkurzała wiedzę. Bo ta była ulotna. Zamierzała zostać w Werowie już na zawsze. Pani Porządnicka miała urlop. A co ciekawe - Werów stawał się sypialnią Wielkiego Miasta - Miasta Wapieni, i innych aglomeracji w promieniu stu kilometrów. Nie znała wszystkich sąsiadów. Ale nadejdzie wreszcie siedemnasty sierpień dwutysięcznego roku i da naszej bohaterce prawdziwe wyzwolenie.

4 komentarze:

  1. No i jestem. Wreszcie się coś zaczyna tu dziać :) Daniela właściwie to nie musi się opalać, bo ma ładną karnację, nie tak jak ja. Odkąd pamiętam byłam "córką młynarza", a z opalaniem to muszę uważać, bo w zeszłym roku tak się poparzyłam, że spuchły mi nogi. Też wolę bardziej deszczową, burzową aurę. Zdecydowanie lepiej się wtedy czuję. Pisz Jarku dalej, bo wkrótce sobie robię tzw. "wakacyjną przerwę" i nie wiem czy zdążę na kolejne części o Danieli, ale jakby co, to później będę nadrabiać i na pewno zostawię tu swoje komentarze, a zatem do miłego...
    Trzymaj się zdrowo. Wszystkiego dobrego. Pomyślności i jak najwięcej ożywczych deszczów!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz Lutano. Opowieść będzie się ciągnąć dalej. Serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Chyba będę częściej tu zagądać!

    OdpowiedzUsuń

Dobra wiadomość dla Czytelników Danieli ;-) .

  źródło zdjęcia:-> Redro.PL   Czas biegnie nieubłaganie. Pisanie od roku 2000 "Wielkiego Oczekiwania" powoli dobiega końca. W...